Orędzie papieża Franciszka na XVII Światowy Dzień Ubogich

ORĘDZIE OJCA ŚWIĘTEGO FRANCISZKA
NA VII ŚWIATOWY DZIEŃ UBOGICH
19 listo­pa­da 2023
Nie odwra­caj twa­rzy od żad­ne­go bie­da­ka (Tb 4, 7)

1. Świa­to­wy Dzień Ubo­gich, będą­cy owoc­nym zna­kiem miło­sier­dzia Ojca, już po raz siód­my wspie­ra dro­gę naszych wspól­not. Jest to spo­tka­nie, któ­re Kościół stop­nio­wo zako­rze­nia w swo­jej pra­cy dusz­pa­ster­skiej, aby coraz bar­dziej odkry­wać cen­tral­ną treść Ewan­ge­lii. Każ­de­go dnia jeste­śmy zaan­ga­żo­wa­ni w przyj­mo­wa­nie ubo­gich, ale to nie wystar­czy. Rze­ka ubó­stwa pły­nie przez nasze mia­sta i sta­je się coraz więk­sza, aż wystę­pu­je z brze­gów. Ta rze­ka wyda­je się nas przy­tła­czać, tak bar­dzo, że woła­nie naszych bra­ci i sióstr, któ­rzy pro­szą o pomoc, wspar­cie i soli­dar­ność sta­je się coraz gło­śniej­sze. Dla­te­go w nie­dzie­lę poprze­dza­ją­cą uro­czy­stość Jezu­sa Chry­stu­sa, Kró­la Wszech­świa­ta, gro­ma­dzi­my się wokół Jego Sto­łu, aby ponow­nie otrzy­mać od Nie­go dar i misję życia w ubó­stwie i słu­że­nia ubogim.

Nie odwra­caj twa­rzy od żad­ne­go bie­da­ka (Tb 4, 7). Sło­wo to poma­ga nam zro­zu­mieć isto­tę nasze­go świa­dec­twa. Zasta­no­wie­nie się nad Księ­gą Tobia­sza, mało zna­nym tek­stem Sta­re­go Testa­men­tu, prze­ko­nu­ją­cym i boga­tym w mądrość, pozwo­li nam lepiej wnik­nąć w treść, któ­rą chce prze­ka­zać autor natchnio­ny. Przed nami roz­gry­wa się sce­na z życia rodzin­ne­go: ojciec, Tobiasz, wita swo­je­go syna, Tobia­sza, któ­ry ma wyru­szyć w dłu­gą podróż. Sta­ry Tobiasz oba­wia się, że już nigdy nie zoba­czy swo­je­go syna i dla­te­go zosta­wia mu swój „testa­ment ducho­wy”. Był zesłań­cem w Nini­wie i jest teraz nie­wi­do­my, a więc podwój­nie bied­ny, ale zawsze miał jed­ną pew­ność, wyra­żo­ną przez imię, któ­re nosi: „Pan był moim dobrem”. Czło­wiek ten, któ­ry zawsze ufał Panu, jak dobry ojciec chce pozo­sta­wić swo­je­mu syno­wi nie tyle jakieś dobra mate­rial­ne, ile świa­dec­two dro­gi, któ­rą nale­ży podą­żać w życiu, więc mówi do nie­go: „Pamię­taj, dziec­ko, na Pana przez wszyst­kie dni two­je! Nie pra­gnij grze­szyć ani prze­stę­po­wać Jego przy­ka­zań! Przez wszyst­kie dni two­je­go życia speł­niaj uczyn­ki miło­sier­ne i nie chodź dro­ga­mi nie­pra­wo­ści” (4, 5).

2. Jak moż­na od razu zauwa­żyć, pamięć, o któ­rą sta­ry Tobiasz pro­si swo­je­go syna, nie ogra­ni­cza się jedy­nie do aktu pamię­ci czy modli­twy skie­ro­wa­nej do Boga. Odno­si się do kon­kret­nych czy­nów, pole­ga­ją­cych na czy­nie­niu dobrych czy­nów i życiu spra­wie­dli­wym. Napo­mnie­nie to sta­je się jesz­cze bar­dziej kon­kret­ne: „A wszyst­kim, któ­rzy postę­pu­ją spra­wie­dli­wie, dawaj jał­muż­nę z majęt­no­ści swo­jej i niech oko two­je nie będzie ską­pe w czy­nie­niu jał­muż­ny!” (4, 7).

Spo­re zdzi­wie­nie wzbu­dza­ją sło­wa tego mądre­go star­ca. Nie zapo­mi­naj­my bowiem, że Tobiasz stra­cił wzrok wła­śnie wypeł­niw­szy akt miło­sier­dzia. Jak sam wspo­mi­na, jego życie od naj­młod­szych lat było poświę­co­ne dzie­łom miło­sier­dzia: „Dawa­łem wie­le jał­muż­ny moim bra­ciom i moim roda­kom, upro­wa­dzo­nym razem ze mną do kra­ju Asy­rii, do Nini­wy. […] Dawa­łem mój chleb głod­nym i ubra­nie nagim. A jeśli widzia­łem zwło­ki któ­re­goś z moich roda­ków wyrzu­co­ne poza mury Nini­wy, grze­ba­łem je” (1, 3.17).

Ze wzglę­du na jego świa­dec­two miło­sier­dzia, król pozba­wił go całe­go mająt­ku, czy­niąc go cał­ko­wi­cie bied­nym. Jed­nak Pan nadal potrze­bo­wał go. Powró­ciw­szy na sta­no­wi­sko zarząd­cy, nie lękał się kon­ty­nu­ować swo­je­go spo­so­bu życia. Posłu­chaj­my jego opo­wie­ści, któ­ra prze­ma­wia rów­nież do nas dzi­siaj: „Na naszą Pięć­dzie­siąt­ni­cę, to jest na Świę­to Tygo­dni, przy­go­to­wa­no mi wspa­nia­łą ucztę, a ja zają­łem miej­sce przy sto­le. Zasta­wio­no mi stół i przy­nie­sio­no licz­ne potra­wy. Wte­dy powie­dzia­łem do moje­go syna Tobia­sza: «Dziec­ko, idź, a gdy znaj­dziesz kogo bied­ne­go z bra­ci moich upro­wa­dzo­nych do Nini­wy, któ­ry zacho­wu­je wier­ność całym ser­cem, przy­pro­wadź go tu, aby jadł razem ze mną. Ja cze­kam, dziec­ko, na twój powrót»” (2, 1 – 2). Jak­że było­by to zna­mien­ne, gdy­by w Dniu Ubo­gich ta tro­ska Tobia­sza była rów­nież naszą tro­ską! Gdy­by­śmy zapro­si­li na wspól­ny nie­dziel­ny obiad, po dzie­le­niu Sto­łu eucha­ry­stycz­ne­go. Cele­bro­wa­na Eucha­ry­stia sta­ła­by się napraw­dę kry­te­rium komu­nii. Z dru­giej stro­ny, jeśli wokół ołta­rza Pań­skie­go jeste­śmy świa­do­mi, że wszy­scy jeste­śmy brać­mi i sio­stra­mi, o ileż bar­dziej widocz­ne sta­ło­by się to bra­ter­stwo poprzez dzie­le­nie się świą­tecz­nym posił­kiem z tymi, któ­rym bra­ku­je nie­zbęd­nych środ­ków do życia!

Tobiasz uczy­nił tak, jak kazał mu ojciec, ale wró­cił z wia­do­mo­ścią, że pewien bie­dak został zabi­ty i porzu­co­ny na środ­ku ryn­ku. Bez waha­nia sta­ry Tobiasz wstał od sto­łu i poszedł pocho­wać męż­czy­znę. Wra­ca­jąc do domu zmę­czo­ny, zasnął na dzie­dziń­cu; pta­sie łaj­no spa­dło mu na oczy i oślepł (por. 2, 1 – 10). Iro­nia losu: czy­nisz uczyn­ki miło­sier­dzia, a spo­ty­ka cię nie­szczę­ście! Może­my tak myśleć, ale wia­ra uczy nas się­gać głę­biej. Śle­po­ta Tobia­sza sta­nie się jego siłą, aby jesz­cze lepiej roz­po­znać wie­le form ubó­stwa, któ­ry­mi był oto­czo­ny. We wła­ści­wym cza­sie Pan przy­wró­ci sta­re­mu ojcu wzrok i radość z ponow­ne­go ujrze­nia syna Tobia­sza. Kie­dy nad­szedł ten dzień, Tobiasz „rzu­cił mu się na szy­ję, zaczął pła­kać i zawo­łał: «Ujrza­łem cię, dziec­ko, świa­tło moich oczu». I rzekł: «Niech będzie bło­go­sła­wio­ny Bóg! Niech będzie bło­go­sła­wio­ne wiel­kie imię Jego! Niech będą bło­go­sła­wie­ni wszy­scy Jego świę­ci anio­ło­wie! Niech będzie obec­ne nad nami wiel­kie imię Jego! I niech będą bło­go­sła­wie­ni wszy­scy anio­ło­wie Jego po wszyst­kie wie­ki! Ponie­waż doświad­czył mnie, a oto teraz widzę Tobia­sza, mego syna »” (11, 13 – 14).

3. Może­my posta­wić sobie pyta­nie: skąd Tobiasz czer­pie odwa­gę i wewnętrz­ną siłę, któ­re pozwa­la­ją mu słu­żyć Bogu pośród pogań­skie­go ludu i miło­wać bliź­nie­go do tego stop­nia, że ryzy­ku­je wła­snym życiem? Mamy do czy­nie­nia z nie­zwy­kłym przy­kła­dem: Tobiasz jest wier­nym mał­żon­kiem i tro­skli­wym ojcem. Został zesła­ny dale­ko od swo­jej ojczy­zny i cier­pi nie­spra­wie­dli­wie. Jest prze­śla­do­wa­ny przez kró­la i swo­ich sąsia­dów… Pomi­mo, że ma takie dobre ser­ce, zosta­je pod­da­ny pró­bie. Jak czę­sto uczy nas Pismo świę­te, Bóg nie szczę­dzi prób tym, któ­rzy czy­nią dobro. Dla­cze­go? Nie czy­ni tego, by nas upo­ko­rzyć, lecz aby umoc­nić naszą wia­rę w Niego.

Tobiasz w cza­sie pró­by odkry­wa swo­je ubó­stwo, co czy­ni go zdol­nym do zauwa­ża­nia ubo­gich. Jest wier­ny Pra­wu Boże­mu i prze­strze­ga przy­ka­zań, ale to mu nie wystar­cza. Może oka­zać czyn­ną tro­skę o ubo­gich, ponie­waż na wła­snej skó­rze doświad­czył ubó­stwa. Dla­te­go sło­wa, któ­re kie­ru­je do swo­je­go syna Tobia­sza są jego praw­dzi­wym spad­kiem: „Nie odwra­caj twa­rzy od żad­ne­go bie­da­ka” (4, 7). Krót­ko mówiąc, kie­dy sta­je­my przed ubo­gim, nie może­my odwra­cać wzro­ku, ponie­waż unie­moż­li­wi­li­by­śmy sobie samym spo­tka­nie z obli­czem Pana Jezu­sa. Zwróć­my uwa­gę na wyra­że­nie: „od żad­ne­go bie­da­ka”. Każ­dy jest naszym bliź­nim. Bez wzglę­du na kolor skó­ry, sta­tus spo­łecz­ny, pocho­dze­nie… Jeśli jestem ubo­gi, potra­fię roz­po­znać, kto napraw­dę jest bra­tem, któ­ry mnie potrze­bu­je. Jeste­śmy wezwa­ni do wycho­dze­nia naprze­ciw każ­de­mu ubo­gie­mu i każ­de­mu rodza­jo­wi ubó­stwa, otrzą­sa­jąc się z obo­jęt­no­ści i slo­ga­nów, któ­ry­mi osła­nia­my ilu­zo­rycz­ny dobrobyt.

4. Prze­ży­wa­my moment dzie­jo­wy, któ­ry nie sprzy­ja zwra­ca­niu uwa­gi na naj­uboż­szych. Woła­nie o dosta­tek sta­je się coraz gło­śniej­sze, pod­czas gdy gło­sy osób żyją­cych w ubó­stwie są uci­sza­ne. Ist­nie­je skłon­ność do pomi­ja­nia wszyst­kie­go, co nie pasu­je do mode­li życia prze­zna­czo­nych szcze­gól­nie dla młod­szych poko­leń, któ­re są naj­bar­dziej wraż­li­we w obli­czu mają­cych miej­sce prze­mian kul­tu­ro­wych. To, co nie­przy­jem­ne i powo­du­ją­ce cier­pie­nie, jest odsu­wa­ne na bok, pod­czas gdy cechy fizycz­ne są wywyż­sza­ne, jak­by były głów­nym celem do osią­gnię­cia. Rze­czy­wi­stość wir­tu­al­na zastę­pu­je praw­dzi­we życie i coraz łatwiej pomy­lić te dwa świa­ty. Ubo­dzy sta­ją się obra­za­mi, któ­re mogą poru­szyć na kil­ka chwil, ale kie­dy ich napo­ty­ka­my kon­kret­nie na uli­cy, to wów­czas nastę­pu­ją iry­ta­cja i mar­gi­na­li­za­cja. Pośpiech, codzien­ny towa­rzysz życia, unie­moż­li­wia zatrzy­ma­nie się, pomoc i tro­skę o dru­gie­go czło­wie­ka. Przy­po­wieść o dobrym Sama­ry­ta­ni­nie (por. Łk 10, 25 – 37) nie jest opo­wie­ścią o prze­szło­ści, ale pyta­niem o teraź­niej­szość każ­de­go z nas. Łatwo prze­ka­zy­wać zada­nia innym; ofia­ro­wa­nie pie­nię­dzy, aby inni pro­wa­dzi­li dzia­łal­ność cha­ry­ta­tyw­ną jest wiel­ko­dusz­nym gestem; oso­bi­ste zaan­ga­żo­wa­nie jest powo­ła­niem każ­de­go chrześcijanina.

5. Dzię­kuj­my Panu, że jest tak wie­lu męż­czyzn i kobiet żyją­cych poświę­ce­niem dla ubo­gich i wyklu­czo­nych, dzie­ląc się z nimi; osób w każ­dym wie­ku i róż­ne­go sta­tu­su spo­łecz­ne­go, któ­rzy odda­ją się gościn­no­ści i anga­żu­ją u boku tych, któ­rzy są w sytu­acjach mar­gi­na­li­za­cji i cier­pie­nia. Nie są to nad­lu­dzie, ale „sąsie­dzi”, któ­rych spo­ty­ka­my każ­de­go dnia i któ­rzy w mil­cze­niu sta­ją się ubo­gi­mi wraz z ubo­gi­mi. Nie tyl­ko coś dają: słu­cha­ją, pro­wa­dzą dia­log, sta­ra­ją się zro­zu­mieć sytu­ację i jej przy­czy­ny, aby udzie­lić odpo­wied­nich rad i wła­ści­wych odnie­sień. Zwra­ca­ją uwa­gę na potrze­by mate­rial­ne, ale tak­że ducho­we, na inte­gral­ną pro­mo­cję oso­by. Kró­le­stwo Boże sta­je się obec­ne i widocz­ne w tej wiel­ko­dusz­nej i bez­in­te­re­sow­nej służ­bie. Jest napraw­dę jak ziar­no, któ­re pada na dobrą gle­bę życia tych ludzi i przy­no­si owo­ce (por. Łk 8, 4 – 15). Wdzięcz­ność dla jak­że wie­lu wolon­ta­riu­szy win­na stać się modli­twą, aby ich świa­dec­two mogło być owocne.

6. W 60. rocz­ni­cę Ency­kli­ki Pacem in ter­ris nale­ży pil­nie pod­jąć sło­wa świę­te­go papie­ża Jana XXIII, któ­ry pisał, że każ­da isto­ta ludz­ka ma „pra­wo do życia, do nie­na­ru­szal­no­ści cia­ła, do posia­da­nia środ­ków potrzeb­nych do zapew­nie­nia sobie odpo­wied­nie­go pozio­mu życia, do któ­rych nale­ży zali­czyć przede wszyst­kim żyw­ność, odzież, miesz­ka­nie, wypo­czy­nek, opie­kę zdro­wot­ną oraz nie­zbęd­ne świad­cze­nia ze stro­ny władz na rzecz jed­no­stek. Z tego wyni­ka, że czło­wie­ko­wi przy­słu­gu­je rów­nież pra­wo zabez­pie­cze­nia spo­łecz­ne­go w wypad­ku cho­ro­by, nie­zdol­no­ści do pra­cy, owdo­wie­nia, sta­ro­ści, bez­ro­bo­cia oraz nie­za­wi­nio­ne­go pozba­wie­nia środ­ków nie­zbęd­nych do życia” (Enc. Pacem in ter­ris, 11, w: Doku­men­ty nauki spo­łecz­nej Kościo­ła, cz. 1, red. nauk. ks. Marian Radwan, Rzym-Lublin 1987, s. 273).

Jak­że przed nami jesz­cze wie­le pra­cy, aby te sło­wa sta­ły się rze­czy­wi­sto­ścią, tak­że poprzez poważ­ne i sku­tecz­ne wysił­ki poli­tycz­ne i legi­sla­cyj­ne! Pomi­mo ogra­ni­czeń, a nie­kie­dy nie­zgod­no­ści poli­ty­ki w dostrze­ga­niu i słu­że­niu dobru wspól­ne­mu, oby roz­wi­ja­ła się soli­dar­ność i pomoc­ni­czość tak wie­lu oby­wa­te­li, któ­rzy wie­rzą w war­tość dobro­wol­ne­go zaan­ga­żo­wa­nia i poświę­ce­nia na rzecz ubo­gich. Z pew­no­ścią jest to kwe­stia pobudzania
i wywie­ra­nia pre­sji na insty­tu­cje publicz­ne, aby dobrze wypeł­nia­ły swo­je obo­wiąz­ki. Ale nie ma sen­su pozo­sta­wać bier­nym, cze­ka­jąc na wszyst­ko „z góry”: te, któ­ry żyje w warun­kach ubó­stwa, rów­nież musi być zaan­ga­żo­wa­ny i wspie­ra­ny na dro­dze przemiany
i odpowiedzialności.

7. Musi­my nie­ste­ty po raz kolej­ny zwró­cić uwa­gę na nowe for­my ubó­stwa, któ­re dołą­cza­ją do tych opi­sa­nych już powy­żej. Myślę w szcze­gól­no­ści o ludziach żyją­cych w stre­fach wojen­nych, zwłasz­cza o dzie­ciach pozba­wio­nych spo­koj­nej teraź­niej­szo­ści i god­nej przy­szło­ści. Nikt nigdy nie może przy­zwy­cza­ić się do tej sytu­acji. Nie usta­waj­my w wysił­kach, aby pokój umac­niał się jako dar Zmar­twych­wsta­łe­go Pana i owoc zaan­ga­żo­wa­nia na rzecz spra­wie­dli­wo­ści i dialogu.

Nie mogę zapo­mnieć o spe­ku­la­cjach, któ­re w róż­nych sek­to­rach pro­wa­dzą do dra­ma­tycz­ne­go wzro­stu kosz­tów, co czy­ni wie­le rodzin jesz­cze bar­dziej bied­ny­mi. Pła­ce szyb­ko się wyczer­pu­ją, zmu­sza­jąc do nie­do­stat­ku, uwła­cza­ją­ce­go god­no­ści każ­dej oso­by. Jeśli rodzi­na musi wybie­rać mię­dzy poży­wie­niem a lekar­stwa­mi, to głos tych, któ­rzy doma­ga­ją się pra­wa do obu tych dóbr, musi zostać wysłu­cha­ny w imię god­no­ści oso­by ludzkiej.

Jak może­my nie zauwa­żyć etycz­ne­go nie­ła­du, któ­ry cechu­je świat pra­cy? Nie­ludz­kie trak­to­wa­nie jak­że wie­lu pra­cow­ni­ków i pra­cow­nic; nie­ade­kwat­ne wyna­gro­dze­nie za wyko­na­ną pra­cę; pla­ga nie­pew­no­ści; zbyt wie­le ofiar wypad­ków, czę­sto z powo­du men­tal­no­ści, któ­ra pre­fe­ru­je doraź­ny zysk ze szko­dą dla bez­pie­czeń­stwa… Przy­cho­dzą na myśl sło­wa św. Jana Paw­ła II: „pierw­szą pod­sta­wą war­to­ści pra­cy jest sam czło­wiek. […] O ile praw­dą jest, że czło­wiek jest prze­zna­czo­ny i powo­ła­ny do pra­cy, to jed­nak nade wszyst­ko pra­ca jest «dla czło­wie­ka», a nie czło­wiek «dla pra­cy»” (Enc. Labo­rem exer­cens, 6).

8. Ta lista, już sama w sobie dra­ma­tycz­na, daje tyl­ko czę­ścio­wy obraz sytu­acji ubó­stwa, któ­re są czę­ścią nasze­go codzien­ne­go życia. Nie mogę pomi­nąć w szcze­gól­no­ści for­my nie­do­god­no­ści, któ­ra z każ­dym dniem sta­je się coraz bar­dziej widocz­na i doty­ka świa­ta mło­dzie­ży. Ileż jest sfru­stro­wa­nych ist­nień, a nawet samo­bójstw ludzi mło­dych, oszu­ka­nych przez kul­tu­rę, któ­ra pro­wa­dzi ich do poczu­cia „bra­ku reali­za­cji” i „poraż­ki”. Pomóż­my im zare­ago­wać w obli­czu tych nik­czem­nych pod­że­gań, żeby każ­dy mógł zna­leźć dro­gę, któ­rą powi­nien podą­żać, aby zdo­być sil­ną i szczo­drą tożsamość.

Mówiąc o ubo­gich, łatwo jest popaść w reto­ry­kę. Jest to rów­nież pod­stęp­na poku­sa, aby zatrzy­mać się na sta­ty­sty­kach i licz­bach. Ubo­dzy są ludź­mi, mają twa­rze, histo­rie, ser­ca i dusze. Są brać­mi i sio­stra­mi ze swo­imi zale­ta­mi i wada­mi, jak wszy­scy inni, i waż­ne, aby wejść w oso­bi­stą rela­cję z każ­dym z nich.

Księ­ga Tobia­sza uczy nas kon­kret­no­ści nasze­go dzia­ła­nia z ubo­gi­mi i dla ubo­gich. Jest to kwe­stia spra­wie­dli­wo­ści, któ­ra zobo­wią­zu­je nas wszyst­kich do szu­ka­nia i spo­ty­ka­nia się nawza­jem, aby wspie­rać har­mo­nię nie­zbęd­ną do tego, by wspól­no­ta mogła się okre­ślać jako taka. Zain­te­re­so­wa­nie się ubo­gi­mi nie koń­czy się więc na pochop­nym dawa­niu jał­muż­ny. Wyma­ga przy­wró­ce­nia wła­ści­wych rela­cji mię­dzy­ludz­kich, któ­re zosta­ły znisz­czo­ne przez ubó­stwo. W ten spo­sób „nie­od­wra­ca­nie wzro­ku od bied­nych” pro­wa­dzi do zyska­nia pożyt­ku z miło­sier­dzia, miło­ści, któ­ra nada­je sens i war­tość całe­mu życiu chrześcijańskiemu.

9. Niech nasza tro­ska o ubo­gich będzie zawsze nace­cho­wa­na ewan­ge­licz­nym reali­zmem. Dzie­le­nie się musi odpo­wia­dać kon­kret­nym potrze­bom dru­gie­go, a nie uwol­nie­niu się od tego, co zbęd­ne. Rów­nież w tym przy­pad­ku potrze­ba roze­zna­nia, pod prze­wod­nic­twem Ducha Świę­te­go, aby roz­po­znać praw­dzi­we potrze­by naszych bra­ci, a nie nasze wła­sne aspi­ra­cje. To, cze­go z pew­no­ścią pil­nie potrze­bu­ją, to nasze czło­wie­czeń­stwo, nasze ser­ce otwar­te na miłość. Nie zapo­mi­naj­my: „Jeste­śmy wezwa­ni do odkry­cia w nich Chry­stu­sa, do uży­cze­nia im nasze­go gło­su w ich spra­wach, ale tak­że do bycia ich przy­ja­ciół­mi, słu­cha­nia ich, zro­zu­mie­nia ich i przy­ję­cia tajem­ni­czej mądro­ści, któ­rą Bóg chce nam prze­ka­zać przez nich” (Adhort. apost. Evan­ge­lii gau­dium, 198). Wia­ra uczy nas, że każ­dy ubo­gi jest dziec­kiem Boga, i że jest w nim obec­ny Chry­stus: „Wszyst­ko, co uczy­ni­li­ście jed­ne­mu z tych bra­ci moich naj­mniej­szych, Mnie­ście uczy­ni­li” (Mt 25, 40).

10. W tym roku przy­pa­da 150. rocz­ni­ca uro­dzin św. Tere­sy od Dzie­ciąt­ka Jezus. Na jed­nej ze stron swo­ich Dzie­jów duszy pisze ona: „Ach! Teraz poj­mu­ję, że dosko­na­ła miłość bliź­nie­go pole­ga na tym, by zno­sić błę­dy innych, nie dzi­wić się wca­le ich sła­bo­ściom, budo­wać się nawet naj­drob­niej­szy­mi akta­mi cnót, któ­re u nich spo­strze­ga­my. Przede wszyst­kim jed­nak zro­zu­mia­łem, że miłość bliź­nie­go nie powin­na pozo­sta­wać zamknię­ta w głę­bi ser­ca. «Nikt, powie­dział Jezus, nie zapa­la pochod­ni, by ją wsa­dzić pod korzec, ale sta­wia ją na świecz­ni­ku, aby oświe­ca­ła WSZYSTKICH, któ­rzy są w domu». Zda­je mi się, że ta pochod­nia wyobra­ża miłość bliź­nie­go, któ­ra win­na oświe­cać, roz­we­se­lać, nie tyl­ko moich naj­droż­szych, ale WSZYSTKICH, któ­rzy są w domu, nie wyłą­cza­jąc niko­go” (Dzie­je duszy, Kra­ków 1984, s. 215).

W tym domu, jakim jest świat, każ­dy ma pra­wo być oświe­co­ny miło­sier­dziem, nikt nie może być go pozba­wio­ny. Niech nie­ugię­tość miło­ści św. Tere­ski, inspi­ru­je nasze ser­ca w tym Świa­to­wym Dniu, niech poma­ga nam „nie odwra­cać twa­rzy od bie­da­ka” i zawsze wpa­try­wać się w ludz­kie i Boskie obli­cze Pana Jezu­sa Chrystusa.

Rzym, u św. Jana na Late­ra­nie, dnia 13 czerw­ca 2023 r., we wspo­mnie­nie św. Anto­nie­go z Padwy, patro­na ubogich.

FRANCISZEK